W Rio byłyśmy trzy dni, moim zdaniem jak w sam raz, może nawet za krótko. Jak komuś nie przeszkadzają ogromne tłumy; człowiek na człowieku na plaży, to jest to bardzo fajne i pozytywne miasto, aczkolwiek w oceanie można się poczuć jak w wakacje na Warszawskim moczydle.
W Brazylii poczucie bezpieczeństwa kontrastuje z wrażeniami po Kolumbii, gdzie faktycznie czułyśmy się często nieswojo. Ciężko nawet uwierzyć, że w Rio są ogromne fawele, pewnie nawet największe w Brazylii. Było bardzo normalnie, w metrze nawet Brazylijczycy trzymają z przodu plecaki, ale wcale nie czułam się inaczej, niż w Paryżu, czy innym wielkim mieście, gdzie w metrze łatwo coś stracić. Tylko w brazylijskim metrze jest weselej; ktoś coś krzyknie, ludzie się śmieją, wydaje się symaptycznie. Kolejnym plusem jest, że nie odstajemy tutaj tak jak w Kolumbii, w Brazylii ludzie mają każdy możliwy kolor skóry i odcień włosów, przez co nie jest to oczywiste, że tu nie mieszkamy, a przynajmniej tak się oszukujemy. Może to Kolumbia nas tak zahartowała, bo ludzie mowią, że w Rio strasznie kradną, napadają z bronią, naszym zdaniem jest lajtowo, mimo, że to były tylko 3 dni. Albo na prawde ciężko przebić Kolumbie. Tutaj, nawet młode chłopaki, które kręcą się blisko nas w lokalnym markecie i ewidentnie chcą nas okraść nie robią dużego wrażenia; dajemy wymowne spojrzenie: nie ma szans, nie okradniesz mnie, wiem o co Ci chodzi, odejdź i faktycznie spojrzenie wystarczyło, żeby odpuścili i poszli sobie. Zaraz pojawił się blisko nas ochroniarz, chyba też zauważył co się dzieje.
Wracając do atrakcji Rio; Copacabana i Ipanema to dwie najpopularniejsze plaże, jak dla nas zdecydowanie za dużo ludzi, ale warto, chociażby żeby zobaczyć ten tłum.
High Light naszego pobytu w Rio to wspięcie się na Corcovado, do słynnego Jezusa. W internecie przede wszystkim można znaleźć informacje o tym, że do statuy można wjechać kolejką za jakieś 70zł lub vanem za bodajże ciut mniej. Tak czy siak słabo... Patrzymy na mapę i myślimy czy da się tam może jakoś wejść na piechotę i zakombinować za darmo. W internecie żadnych jasnych i jednoznacznych informacji nie można uzyskać, nie mówiąc o aktualnych. Na jednej stronie piszą, że można wejść, ale potem trzeba i tak zjechać vanem i kupić bilet, ale informacja z 2012 roku. Do 2015 powinni byli rozwiązać taką głupote. Znajdujemy też, że jest trekking do Jezusa z przewodnikiem za 90usd, czyżby wchodzenie było droższe? Na kilku blogach okazuje się, że są ludzie którzy wchodzili; opisują, że szlak jest ciężki i stromo: najważniejsze, że wiemy, że da się tam jakoś wejść indywidualnie. Jakoś to będzie - myślimy. Poddajemy się z dalszym przekopywaniem stron internetowych, szczególnie, że sprawia to, że wiemy coraz mniej, poza tym czas spać, skoro chcemy rano ruszyć. Ryzykujemy; nie do końca pewne czy faktycznie da się, czy w ogóle damy radę fizycznie i czy skończy się to zaoszczedzeniem kasy. Swoją drogą wydaje nam się, że te firmy co organizują te trekkingi do Jezusa płacą, żeby nie było jasnej informacji na stronach internetowych, że można wejść samodzielnie bez problemu, tym samym ileś osób po prostu kupi taką wycieczkę od nich.
Rano spakowałyśmy kanapki, wodę i jedziemy się przekonać. Wyczytałyśmy, że zaczyna się wszystko od parku Lage, gdzie rejestrujesz się u strażnika, o której godzinie wszedłeś na szlak. Szlak jest oznaczony bardzo dobrze, nie wiem po co komu tam jakiś przewodnik. Faktycznie jest stromo, pot się leje litrami przy tej temperaturze. Po zaledwie niecałych 2 godzinach jesteśmy na górze, do tego bardzo dumne z siebie :). Spocone usiadłyśmy na schodach obok wielkiego symbolu Rio de Janeiro, by zjeść nasze kanapki, musiałyśmy wyglądać przedziwnie; dzikie tłumy pięknych ludzi, w fajnych sukienach, którzy wzięli 20 minutową kolejkę i pozują do zdjęć, a my takie zmachane, Karolina bezwstydnie bez bluzki, w samym staniku, bez krępacji gorszy innych turystów. Nic nas nie obchodzi, właśnie udało nam się tu wdrapać o własnych siłach. Na górze płacimy po 23 reale, żeby móc wejść na taras widokowy ze statuą Jezusa, czyli w sumie 23 zlote. Udało się zaoszczędzić, co nawet nie jest najważniejsze, okazało się że ten trekking był większą frajdą i przygodą, niż ten cały wielki Jezus pełen ludzi, ale widok z góry niesamowity. Najedzone zaczynamy zazdrościć, że wszyscy wyglądają świerzo i ładnie, zazdrościmy, że będą mieć extra zdjęcia. Próbujemy rozpuścić włosy, żeby jakoś ratować sytuacje; jest jeszcze gorzej... ;)Nic nie pomoże, zdjęcia są jakie są; spocone i zmęczone, ale szczęsliwe. Zrobiłyśmy zdjęcia i wróciłyśmy do lasu, gdzie znów cisza, ptaki, małpy i cień drzew.
Strony
wtorek, 29 grudnia 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Featured Post Via Labels
Instagram Photo Gallery
Kolumbia
Sylwester w Brazylii
Łączna liczba wyświetleń
O mnie
- Kasia
- Pasjonatka ludzi, świata, przygód, a także studentka; po studiach licencjackich z Amerykanistyki na Uniwersytecie Warszawskim, po studiach magisterskich z Afrykanistyki, w Szwecji i w trakcie świeżo rozpoczętych Stosunków Międzynarodowych we Włoszech. Wciąż uważam, że żaden uniwersytet nie nauczy tyle, co własne doświadczenia.
Popular Posts
-
Ostanie dni zleciały w błyskawicznym tempie. W Filadelfii mieszkaliśmy u dalekiej rodziny Karoliny, których ona sama nigdy wcześniej nie wi...
-
Jest tak pięknie i gorąco, że nie wiadomo kiedy ten czas leci. Tyle się wydarzyło, jak również nasze plany się kompletnie pozmieniały, więc ...
-
Pierwsze co uderzyło nas po wyjściu z autobusu to fala ciepłego powietrza, kurtki wylądowały na dnie placaków. Widzimy pierwsze palmy: jest...
-
W Atlancie było nam dziwnie. Chwilami nieciekawie. Miasto wydawało się opuszczone. Mało ludzi na ulicach, a z pewnością nikogo białego. Wszy...
-
Dzisiaj rano wylądowałyśmy w Oslo. Miałyśmy cały dzień tułaczki po mieście. Byłam kompletnie nieprzytomna z powodu niedoboru snu, ale na tyl...
-
W telegraficznym skrócie można by było powiedzieć, że ostatnie dni upłyneły nam na zwiedzaniu i użytkowaniu plaż w stanie Sao Paulo, ale wyd...
-
Waszyngton był ostatnim miastem przed odjazdem konkretnie na południe. Jesteśmy właśnie w drodze do Atlanty, gdzie będziemy tylko 13h i znów...
-
W Brazylii nie było osoby, która by nam nie odradzała przyjazdu do Paragwaju. Mówiono nam, że nic tu ciekawego nie ma, że lepiej jak zostani...
-
Wow! tak mogę skomentować ostatni tydzień naszego pobytu w USA. Najlepsi ludzie, najlepsze wspomniana i najcięższe pożegnanie. Jest nam stra...
-
Trafiło się nam jak ślepej kurze ziarno. Po Rio miałyśmy załatwionego hosta w Ponta Negra, sam napisał do nas na couchsurfingu z ofertą, żeb...