piątek, 25 grudnia 2015

Na Florydzie prawie jak w domu

Powrót na Florydę był prawie jak powrót do domu. Już nic nie zwiedzałyśmy, ani nie szukałyśmy przygód.Tydzień zleciał w mgnieniu oka. Same przyjemności plus załatwianie 'gdzie, co i jak' odnośnie Brazylii.

Na początku zatrzymałyśmy się u Janny, Niemki, którą znamy z ostatniego pobytu, zanim wyruszyłyśmy do Kolumbii. Ten pobyt był bardzo krótki, ponieważ jechała zaraz do Niemiec, na święta. Czas zleciał na tenisie, jacuzzi i basenie, tak wygląda osiedle na Florydzie; jest dostęp do kortów tenisowych i basenu, wydaje się to być tu normą. Janna zawsze chciała pojechać do Brazylii, więc przyjedzie tam nas odwiedzić po nowym roku i spędzimy tydzień podróżując we trzy.
Potem przeniosłyśmy się do Dominiki z Hollywood. Ah, ta dziewczyna, znów nas upiła... tym razem nie było policji, ani żadnych wielkich przygód. ;)
Była też Dominiki mama, strasznie fajna babka, która była studnią bez dna jeżeli chodzi o przeróżne ciekawe historie: swoje, jak i ludzi których zna. Między innymi opowiadała o swojej ekspedycji w Peru z hrabią Albertem Sługockim, na którego temat się rozpływała i znała wiele jego opowieści z pierwszej ręki; jak to on handlował swojego czasu ropą na amazonce, lub jak był szpiegiem dla USA, każda z tych opowieści rozbudzała wyobraźnię, to musiały być dopiero piękne czasy, by być w tamtych rejonach. Zazdroszczę tej Pani, że miała przyjemność podróżować po Peru w tamtych czasach, kiedy podróż to była eskapada, a prawie każdy tam napotykany człowiek szukający przygód był nietuzinkowy.
U Dominiki byłyśmy łącznie tylko 2 noce, gdyż ona pracowała od rana do późna. Zjadłysmy pyszną zupe, makowiec i polski chleb. Na ostatnie 3 noce przeniosłyśmy się do hosta z couchsurfing'u. Steve miał fajny dom, blisko do plaży, psa i 3 inne dziewczyny, też z couchsurfing'u w tym samym czasie. Każda inna, i każda z zupełnie innych powodów znalazła się na Florydzie. Była Rosjanka, którą była w drodze do męża, który czeka na nią w Kolumbii. Była Niemka, którą przyjechała na zajęcia z yogi, w tym nauki jak poprawić swoje życie itd. Ostatnia była Austriaczka, która spędziła z nami najwięcej czasu u Steven'a. Przyjechała podróżować po flrydzie, gdyż zawsze chciała zobaczyć Stany. Steven gościł już ją i Niemke ówcześnie, przed tą jogą, po poznaniu się pojechały tam razem medytować i słychać jak żyć i cieszyć się życiem. No i my, z już zszuranymi plecakami, jako jedyne bez makijażu, i jedyne które nie miały nic do powiedzenia jak dziewczyny dyskotowaly na ile kolorów segregują swoje pranie. Spojrzałam tylko na moją i Karoliny sterte ubrań, która dokładnie tak jak leży, razem, wyląduje w pralce i cieszyłam się w głębi duszy, ze 20 min segregacja na 3 różne pralki nas nie dotyczy.
Nie krtytykuje segregacji, w domu jak mam okazję to też chętnie posegreguje ciuchy, po prostu w takiej podróży tak dużo się zmienia, tak mało rzeczy ma znaczenie lub jest problemem. Jest tysiące sytuacji, które w domu zrobiłybyśmy, czy potraktowaly inaczej, teraz najważniejsze jest gdzie spać i co zjeść; wszystko smakuje o wiele lepiej, a wygodna kanapa do spania to luksus...

Tak, przy okazji, dzisiaj dotarłyśmy do Brazylii! Przyleciałysmy do miasteczka blisko Campinas, w autobusie z lotniska do Campinas poznałysmy pilota, super czlowiek; opowiedział jak latał dla air force, albo jak teraz lata z różnymi ładunkami, np przewozi zwierzęta na pokazy, albo do zoo - do USA. Następnie wzięłyśmy autobus do Rio de Janeiro. Mamy tam już załatwionego hosta, zobaczymy jak będzie i czy uda się znaleźć jego mieszkanie, ponieważ nie używa telefonu. No nic, powiedział, że będzie w domu i, że ma też innych couchsurferow już na miejscu, więc zapowiada się fajnie.
Tymczasem jesteśmy trupami: nocny lot, który trwał 8,5h, a teraz autobus 7h do Rio de Janeiro. Najważniejsze, że humor dopisuje; póki co Brazylia robi świetne wrażenie; piękni, mili i uśmiechnięci ludzie. :)

Continue Reading
Brak komentarzy
Share:
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Featured Post Via Labels

Instagram Photo Gallery