wtorek, 15 grudnia 2015

Wolontariat i "Burning Man" w Kolumbii

Wszystko, co dobre kiedyś się kończy... Dużym plusem jest, że nie ważne ile za nami pożegnań zawsze jest perspektywa, że znów jesteśmy w drodze po kolejne wspaniałe wspomniana.
Wolontariat skończony, festiwal był niezapomniany...

Cóż można powiedzieć o tym doświadczeniu... W ciągu przygotowań był pot, było gorąco, najwięcej roboty na ostatnia chwilę. Ale wszystko się jakoś udało. Chwilami bycie kobietą nawet się opłacało; kolumbijskie chłopaki ugotowały nam kolację; arepa (bardzo popularne placki, są formą tutejszego chleba) razem z jajkami. Do tego wieczorne rozmowy w "spanglish"; trochę hiszpańskiego, trochę angielskiego. Bardzo fajnie było poznać trochę kultury i podłapać hiszpański.

Zwieńczeniem wolontariatu był festiwal, absolutnie niezapomniane doświadczenie. Z początku było trochę pod górkę, przyjechała policja i robiła problemy, wszystko po to żeby dostać więcej pieniędzy (podobno już wcześniej dostali; tutaj to norma). Daniel, nasz organizator, zarazem gospodarz, musiał zadzwonić do swojego taty, który ma wpływy, czy jakieś relacje z policją i po czasie sprawa była załatwiona od góry. Policja zablokowała nawet drogę wjazdową mówiąc ludziom, że impreza odwołana i, że nikogo nie ma. Takie sytuacje przypominają, że nie jesteśmy w Europie. Tutaj sprawy  załatwia się zupełnie inaczej. Smutne jest to, że organizując świetne wydarzenie dla ludzi, trzeba wpisać w kosztorys np. opłacenie policji. Daniel mówił, że nawet nic nie zarobi na tej imprezie, a wręcz straci, robi to, żeby otworzyć lokalnych ludzi na świat, na inne kultury i pokazać Kolumbii festiwal w którym on się sam zakochał będąc w te wakacje w USA. Myślę, że jak na pierwsze takie wydarzenie to wyszło bardzo dobrze, z roku na rok prawdopodobnie festiwal będzie się rozwijał i zyskiwał na popularności. Z ogromną ciekawością bym kiedyś wróciła i zobaczyła jak się ten festiwal zmienił po latach.

Dziwnie było się pożegnać, przede wszystkim z innymi wolontariuszami. Po całym tygodniu spędzonym razem człowiek się zaczyna przyzwyczajać, że widzi te same twarze, tworzy coś razem, pracuje, je śniadanie, potem imprezuje cały weekend. No cóż, kto wie, może kiedyś nasze drogi z niektórymi się jeszcze zetną, a może nie...

Teraz jesteśmy na lotnisku i czekamy na nasz opóźniony lot na Florydę, skąd za tydz lecimy do Brazylii. Już wspomniałam, że plany się zmieniły. Ponad to, okazało się, że najtańsze połączenie do Brazylii jest przez Florydę, więc zostaniemy tam na tydzień zobaczyć naszych znajomych, a potem jeszcze druga połowa przygód w Brazylii.

Continue Reading
Brak komentarzy
Share:
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Featured Post Via Labels

Instagram Photo Gallery